W sprawie Katynia wszystko się wyjaśniło, przynajmniej chwilowo: jak oświadczyła ambasada Rosji w Warszawie, Prezydent RP zwrócił się do niej wprawdzie z listem dotyczącym tegorocznych uroczystości, ale nie było tam... żadnych konkretnych propozycji. Jedyne, co ambasada zdołała pojąć, to to, że Lech Kaczyński chciałby do Katynia pojechać.
Stawia to w fatalnym świetle profesjonalizm Kancelarii Prezydenta RP. Najprawdopodobniej jest w Rosji niejeden Katyń, a nawet może pół tuzina. Nie posunę się tak daleko, by sądzić, że Kancelaria nie sprecyzowała w ogóle, o jaki Katyń chodzi. Być może jednak podała pozycję w standardzie GPS, co Rosjanie słusznie uznali za afront, albowiem, jak wiadomo, prawie gotów jest już ich konkurencyjny system Glonass i każdy zagraniczny dostojnik powinien się tym systemem posłużyć, by określić miejsce, w które się wybiera.
Jednak z wyjaśnień ambasady wydaje się wynikać coś o wiele gorszego: Pan Prezydent RP prawdopodobnie nie napisał w swoim liście, po co ta podróż i czego zamierza w Katyniu szukać. Jak powszechnie wiadomo, jest to miejsce kaźni setek tysięcy ludzi przeróżnych narodowości, z których większość zginęła z rąk wstrętnego, hitlerowskiego okupanta. Jeśli w liście Prezydenta RP nie znalazła się wzmianka o chęci uczczenia pamięci owej większości, jest to ewidentnie nie do przyjęcia dla strony rosyjskiej.
Gdyby zaś miało chodzić o pochylenie głowy nad grobami garstki Polaków, którzy zostali słusznie wyeliminowani przez NKWD, gdyż po nadejściu Niemców zamierzali ich wesprzeć w walce z młodym państwem radzieckim - Prezydent RP w swym liście powinien przedstawić "konkretne propozycje". Oczywiste jest bowiem, że gdyby Kreml miał się zgodzić na tak karkołomny element obchodów, trzeba Rosjanom coś w zamian zaproponować. Najlepiej w każdej z trzech sfer: gospodarczej, politycznej i historycznej. Wesprzyjmy Prezydenta RP, zawrzyjmy poniżej kilka konkretnych propozycji dla rosyjskiej ambasady.
93e-901e-3b7c20