Rozpoczyna się trzeci dzień protestu. W niedzielę wieczorem i wczoraj poseł SLD przekonywał, kogo się dało, że tegoroczne wybory do PE przegrał, bo... ordynacja jest sprzeczna z konstytucją, absurdalna, nieczytelna.
Faworyzuje bowiem kandydatów z dużych okręgów. - Przy rozdziale mandatów nie liczy się nawet procent głosów poszczególnych partii, tylko bezwzględna pula głosów. Wyborcy głosują na Kowalskiego w danym okręgu, a okazuje się, że ten głos jest decydujący w innym regionie- mówi Iwiński.
Wszystko prawda, panie pośle. Pisałem o tym od dawna. A Pan tę ordynację uchwalił 18 grudnia 2003. Głosował Pan "za", tak jak SLD oraz PO, PiS i Samoobrona. Przeciw były PSL i LPR.
Iwiński jest zupełnie nie z mojej bajki, lecz wyznam, że do Strasburga powinie jechać on, a nie Wojciech Olejniczak. Nigdy nie zapomnę otwarcia w Sejmie, parę lat temu, wystawy Tybetańskiej. Olejniczak palnął oficjalną mówkę o... "chińskich pamiątkach", a czerwony z przerażenia i wstydu Iwiński przepraszał w tłumie, kogo się dało. W świecie się orientuje, w sprawach polityki zagranicznej jest - tak, tak! - dużo mniejszym "betonem" niż Olejniczak, bo i zna języki. Chyba osiem albo dziewięć.
To rzekłszy dodam, że arytmetyki poseł Iwiński nie zna. W grudniu 2003 najpewniej nie wiedział, za czym głosuje i nie groził skargą do Trybunału Konstytucyjnego. Nie przejmował się też w 2004, bo do PE wszedł dość łatwo (potem zrezygnował jednak na rzecz posłowania w Polsce). Refleksja naszła go dopiero, gdy przegrał.
Życzę owocnego protestowania, panie pośle Iwiński. Media nie bardzo wiedzą, o czym Pan mówi, więc perspektywy protestu są świetlane.